SAMOTNOŚĆ W RODZINIE
– Zamknęłam się w pokoju i zaczęłam płakać w poduszkę. Nie miałam już siły. Byłam zmęczona, tak bardzo zmęczona tym wszystkim, co muszę i co powinnam zrobić. Cały tydzień biegam do pracy, potem w drodze do domu odbieram najmłodszego ze szkoły, czasami muszę jeszcze zrobić zakupy, już myślę, co ugotować, aby wszystkim dogodzić, i nawet nie pamiętam, kiedy ktoś mi podziękował albo chociażby zachwycał się obiadem. Jedyny entuzjazm słyszę, gdy zamawiamy pizzę albo chińszczyznę. O, wtedy to wszyscy są ożywieni, ale i tak bliźniacy jedzą w swoich pokojach, a z nich pomału najmłodszy bierze przykład. Ja jem sama.
Samej tak wszystko mdło smakuje, ale nie dzieciom. Mąż, pyta pani? On wraca około osiemnastej taki zmęczony, że czasami prawie zasypia nad talerzem. Dlatego nic mu nie mówię. Po co go martwić moimi kobiecymi rozterkami? Przecież jeśli się bliżej przyjrzeć, która kobieta żyje inaczej? No może ta, co medycynę skończyła lub na adwokata się wyuczyła, bezdzietna lub singielka z wyboru.
Czasami pytam Boga, dlaczego ja taki żywot sobie wybrałam, ale wie pani, jak tak patrzę na swoje dzieci, kiedy chodzę po pokojach, żeby zgasić światło, bo zawsze przed snem muszą zapalić wszystkie żarówki, zapominam, proszę pani, o swoim wyczerpaniu. Patrzę na nich i czuję, jakbym dostawała skrzydeł, jakby moje baterie się ładowały. Wie pani, wtedy tylko marzę o takich prawdziwych niedzielach, rodzinnych, z wyjściem na obiad, ze spacerem brzegiem plaży. Tak mi brakuje tych niedziel wypełnionych śmiechem i radością. Tymczasem rano słyszę tylko kłótnie w kolejce do łazienki, potem, gdy wszyscy w kościele, ja mam chwilę dla siebie – no, oczywiście z tej godzinki to może tylko ze dwadzieścia minut, bo w tym czasie gotuję obiad. A potem, zanim zdążę ostatni garnek wstawić do zmywarki, znowu jest poniedziałek.
Klaudia skończyła trzydzieści osiem lat, choć czasami, jak mówi, czuje się o dziesięć lat starsza. Pracuje w sklepie obuwniczym, mimo że jej studia sugerują o wiele wyższe stanowisko. Niestety w małym mieście brakuje etatów, a na godzinne dojeżdżanie do pracy nie może sobie pozwolić, odkąd szesnaście lat temu urodziła bliźnięta. Na trzydzieste urodziny kupiła sobie test ciążowy i marzenie o rozpoczęciu stażu w stolicy prysło.
Nie żałuje tego. W sklepie ma nie najgorszy zarobek, no i w drodze do domu zero korków. Jak każda biegnąca przez życie kobieta nie ma czasu zastanawiać się nad swoimi potrzebami. Niekiedy tylko wspomni, że byłoby fajnie coś uszczknąć z życia dla siebie, zanim dopadnie ją emerytura.
Chociaż, jak mówi, środy są dla niej. W środę najmłodszy jest u dziadków, a ona chodzi na basen z przyjaciółką. Czasami idą później do kawiarenki, w której podają najlepsze pączki. I sobota. W sobotę po pracy, przeciętnie raz w miesiącu, idzie do kosmetyczki i poszaleć w second handach. Nie potrafi delegować zadań, wyręcza dzieci, a męża traktuje, jakby był porcelanowym gadżetem zdobiącym sypialnię.
– Seks? Proszę pani, już zapominałam, czym jest namiętny pocałunek, czym jest gra wstępna. Owszem, kochamy się, ale tak po cichu, żeby dzieci się nie domyśliły… Tak, kochamy się zdecydowanie za krótko i za rzadko. Ale co zrobić, no co zrobić…
– Może porozmawiać?
– Z kim?
– Może należałoby zacząć od męża? Opowiedzieć mu, co się w pani życiu dzieje, zwierzyć się mu. Przecież mąż to nie tylko trzyliterowy wyraz, to człowiek, który żeniąc się z panią, na pewno miał plan, żeby zawsze być pani przyjacielem i kochankiem, ale przede wszystkim mężczyzną, który będzie o panią dbał.
– No właśnie dlatego pracuje tak ciężko, żeby nam niczego nie zabrakło, żebym mogła wszystko kupić… – Klaudia zamilkła. Zanurzyła się w wypowiedzianych przez siebie słowach, a ja miałam wrażenie, że szuka ich sensu. Potwierdzenia dla ich bytu w ich rzeczywistości.
Minęło kilka chwil, zanim odezwała się stanowczym głosem:
– Porozmawiam, dziś… tak zrobię…
I tak uczyniła. Na początku jej mąż zaniemówił, potem bronił swojego świata, do którego Klaudia nagle wtargnęła niczym obca istota, chcąca zburzyć jego misternie budowany kryształowy zamek. Następnego dnia nie wrócił po pracy na czas do domu. Nie odbierał telefonu, nie wysłał żadnej wiadomości.
Była dwudziesta. Wszedł po cichu, zdjął buty i poszedł do kuchni. Klaudia siedziała nad książką.
– Od kiedy czytasz? – zapytał.
– Od czasu, gdy ty nie wracasz do domu po pracy.
– Przepraszam, musiałem poukładać sobie w głowie to, o czym wczoraj mówiłaś.
– Mogłeś chociaż napisać.
– Bałem się, że będziesz zła, że…
– Że potrzebujesz czasu dla siebie? – zapytała zdziwiona Klaudia.
– No właśnie.
– Przecież o tym wczoraj mówiłam. I ja, i ty potrzebujemy czasu dla siebie i czasu tylko dla nas dwojga, i chociaż jednego dnia dla naszej piątki.
– Wie pani, to była tylko herbata, ale jak zapytał, czy mi ją zaparzyć, jak podał mi ją i miód, to zrobiło mi się tak miło, tak miło, jak nie pamiętam kiedy. Sobie też zrobił i rozmawialiśmy, najpierw o ważnych sprawach, potem nas wzięło na wspominki i śmialiśmy się z naszych wpadek, a gdy już on u dzieci pogasił światła i jego baterie się naładowały, wzięliśmy długi wspólny prysznic, no i wie pani, co było potem… – Rozanielona Klaudia aż się zarumieniła.
Wraz z mężem postanowili, że od teraz każdy dzień święty będą święcić, a w każdą niedzielę po kościele jeść wspólnie obiad poza domem. Oczywiście, że nowe przyzwyczajenia okupione były buntem dzieci, które zdążyły już poukładać świat według swoich reguł. Czasami ona musiała przełamać zmęczenie, a niekiedy on zdecydować, co w życiu ważne. Czas jednak pokazał, że ich wytrwałość się opłaciła, bo każdy z domowników poczuł się szczególnie ważny dla innych. Wydawać by się mogło, że dopiero wtedy, gdy postanowili wspólnie dbać o relacje, stali się prawdziwą rodziną.
Kiedyś widziałam ich zimą. Spacerowałam w niedzielę z mężem po plaży. Oni też.
CDN
Dziękuję, że z nami jesteś i zapraszam Cię w kolejną podróż, ponieważ emocje są najpiękniejszą nutą brzmiącą w teraźniejszości.
Poszukując własnego szczęścia, aprobaty, miłości pukamy do różnych drzwi.
Ja zapukałam do jednego z portali randkowych, aby odnaleźć mężczyznę, który obdarzy mnie nie tylko wyrafinowanymi komplementami, okaże bezgraniczne zainteresowanie moim umysłem i seksapilem, ale również obejmie niekończącym się poczuciem przynależności.
Nie spodziewałam się, że podróż po łączach wywoła ucisk w mojej klatce piersiowej, odbierać będzie logiczne myślenie, aby po chwili, racjonalność wzbudzała we mnie nieuchwytny strach.
Poznaj tę historię! Poznaj bezgranicznie szczere opinie innych czytelniczek, na temat zachowań bohaterki „Miłości odmienianej…” a może i Ty zechcesz do nich dołączyć i wyrazić swoje zdanie lub spróbować zakochać się jeszcze raz…
Pozdrawiam,
Wiola